Pieczona dynia - czyli leniwa pani domu..


Pieczona dynia to mój life-hack :) Kiedy dopada mnie lenistwo, jedyne co chcę robić to spać, no ewentualnie leżeć myślę wówczas o niej. Pomaga ona zrobić szybki obiad, otwiera wiele nowych możliwości i aby nie smucić autorki dania - pieczona dynia robi się sama. 

Staje się ona bazą do różnych dań, jest naprawdę błyskawiczna, smaczna w samotności, ale również w kompanii innych pysznych elementów.

Dynię hokkaido (rysunek poniżej) najpierw kroimy na pół a następnie w grube plastry, łódeczki. Grubość plastra to około 3-4 cm. To jest najcięższa praca, którą najlepiej wykonać nożem do pieczywa, uważając na własne palce. Następnie układamy łódeczki skórką do blachy, skrapiamy dynię oliwą z oliwek, dodajemy świeżego rozmarynu, solimy i pieprzymy i wstawiamy do pieca - może być nienagrzany, w końcu to danie na leniwy dzień.

Dynia siedzi sobie grzecznie w 180 stopniach, przez około 30 minut. Gdy już się przypiecze, a jej zapach zacznie nam o sobie przypominać, wyjmujemy ją z pieca.

Zjadamy z bagietką i odrobiną musztardy dijon, ewentualnie samą, możemy również wykorzystać ją do sałatek, oraz jako preludium do kokosowej zupy dyniowej, o której już wkrótce napiszę.

Smacznego leniuchowania!

Komentarze